Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera


Nie czuję się establishmentem

 

Czas czytania: ~8 min


Nie czuję się establishmentem

 

qPWd2H7o9R0fiSXZNoedAzRJK4FLxHX0fQlwcp6CyUWPGbc21Xm8uaIOhXNi_cook2.jpg
Nie czuję się establishmentem Rozmowa z Peterem Cookiem – założycielem grupy Archigram oraz projektantem muzeum Kunsthaus w Grazu Jako kurator oficjalnej brytyjskiej wystawy na Biennale Architektury w Wenecji, Złoty Medalista RIBA oraz członek Barlett School of Architecture, może być Pan postrzegany jako część "establishmentu", pomimo tego, że przez wiele lat budował Pan swoją reputację jako postać awangardowa i subwersywna, figura "antyestablishmentowa". Co Pan o tym myśli? Nie uważam się za establishment! Nadal jest tyle establishmentowych sfer, które uważają mnie za niezależnego indywidualistę. Angielska scena stworzyła różne, zamknięte klatki, w których pozamykała tzw. ekscentryków. Są one niebezpieczne, bo mówią: "możesz robić coś tam, nie możesz robić czegoś innego". Dostajesz jakąś namiastkę władzy i wpływów, ale czy posiadasz je naprawdę, to inna sprawa. Nie jest powiedziane, że jednostka pragnie władzy, ale na pewno pragnie wpływu i myślę, że nadal nie mam większego wpływu na rzeczy, które są naprawdę istotne. Nadal nie wybudowałem nic w Anglii. Teraz zaczynam budować różne rzeczy, ale nie w Anglii. Przygotowanie wystawy Archigramu, która krąży po świecie od kilku lat, zabrało mnóstwo wysiłku i energii, a najtrudniej było w Londynie. Myślę, że w Anglii nadal jest opór przeciwko temu, co robię. Wśród angielskiego establishmentu zapanowała prawdziwa konsternacja, że ja potrafię sensownie pisać i uczyć innych. Bardzo ich zaskoczyło to, że zostałem uznany jako rysownik. Teraz zaś jest zdziwienie, ponieważ okazało się, że potrafię budować. Myślę, że wielu ludzi uważa, że trzeba cię zamknąć w twojej małej klatce: jeżeli jesteś akademikiem, siedź w akademickim pudełku; jeżeli jesteś kontrowersyjny, siedź w swoim kontrowersyjnym ogródku; jeżeli jesteś rysownikiem, siedź w klatce świata sztuki i jeśli budujesz, siedź w pudełku dla budujących. Jeżeli robisz kilka z tych rzeczy na raz stajesz się kimś, kto wywołuje konsternację. Dlatego tak wielkie było zaskoczenie, kiedy zbudowaliśmy Kunsthaus w Grazu. Czy kiedy otwarto Kusthaus w Grazu, poczuł Pan, że udało się coś udowodnić? Tak, to było ważne osiągnięcie dla mnie. Wcześniej pisałem i rysowałem, ale w końcu chciałem zacząć budować, ponieważ dopiero wtedy zaczynasz poruszać się po innej przestrzeni. Możliwość budowania Kunsthausu była dla mnie bardzo ważna i myślę, że ten budynek jest dużym osiągnięciem. Podbudowuje wszystkie inne rzeczy, które w innym wypadku byłyby odrzucone. Zauważyłem, że dzięki temu zmieniło się postrzeganie mnie przez ludzi. Chciałem zbudować coś takiego trochę wcześniej. Ostatnio na ulicy w Londynie wpadłem na Rema Koolhaasa i rozmawialiśmy o wszystkich tych ludziach z Architectural Association. Rem powiedział, że to zadziwiające, że kiedyś zostaliśmy odrzuceni jako idioci, a teraz budujemy i robimy takie rzeczy. Więc co teraz zrobi establishment? Kiedy nie odrzucą cię jako teoretyka, rysownika, co wtedy? Jesteś kimś pomiędzy, o nieokreślonej pozycji. Jakie były dalsze plany po budynku Kunsthaus w Grazu? Zostałem wybrany do zaprojektowania kompleksu domów w Madrycie i to naprawdę ekscytujące zadanie. Inwestorem jest miasto Madryd, a inni zaangażowani architekci to Toyo Ito i MVRDV. Robiłem już wcześniej takie domy w Berlinie. Robiłem też coś podobnego, kiedy pracowałem dla Taylora Woodrowa. W takich realizacjach nie możesz być jednak zbyt krzykliwy, przesadny. Pomimo to kocham to i traktuję tą sytuację jako okazję do ćwiczeń. Czy to jest Pana idealny architektoniczny scenariusz? Mój idealny scenariusz to posiadanie czegoś w rodzaju think tanku. Chciałbym mieć wokół siebie grupę ludzi wymyślających idee i w rezultacie robiących dziwne budynki. Chciałbym, żebyśmy koncentrowali się na rozwiązaniach dotyczących ratowania miasta albo transportu. Myślałem o tym, ponieważ przeszedłem na emeryturę profesorską i mogę teraz robić więcej rzeczy. Dlatego zastanawiałem się, jak połączyć teorię i praktykę? I chcę to zrobić w ten sposób - mieć think tank. Nie wiem jednak czy to wyjdzie? Byłoby też miło mieć czas, żeby usiąść, pracować nad ideami i projektować, zamiast kręcić się przez cały czas po różnych miejscach. Pracowałem w szkołach architektonicznych przez 40 lat. Miałem mieszane uczucia, kiedy rezygnowałem z uczenia, ale zrozum - podczas ostatnich 9 dni byłem w 8 samolotach. Kiedy miałem pracę w Barlett, ożeniłem się powtórnie i myślałem, że jest świetnie, może teraz będę w jednym miejscu, ale wychodzi na to, że podróżuję coraz więcej. I nie cieszę się tym. Wszystkie zakupy robię na lotniskach , to jedyna szansa, jaką mam. Kupiłem ten garnitur, tę torbę, wszystko; wszystko, co mam przy sobie w tej chwili jest z lotniska! Powiedział Pan, że jest Pan bardziej zajęty i dzisiaj jest większe niż kiedykolwiek zapotrzebowanie na Pana prace. Czy ten renesans Petera Cooka ma coś wspólnego z aktualnym "duchem czasu" w architekturze? "Zeitgeist" jest jak fala. W pewnym momencie - 15 lat temu - byłem wykluczony, ale mogłem dużo zdziałać ze wsparciem, jakie miałem. Moglibyśmy zrobić dużo. Byłem zirytowany negacją wymierzoną we mnie, szczególnie przez część angielskich dziennikarzy. Nie mogli ścierpieć, że jestem taki optymistyczny. Irytowało ich, że trzymam się swojej drogi. Myślę, że najbardziej radosne w tej pracy to harmider, ruch i przekraczanie granic. Myślę, że moi przeciwnicy uważają, że powinienem być bardziej godny, skromny i realistyczny. Mam do tego awersję. Myślę, że nie tylko w Anglii nie lubi się tego, co robię. Sieć moich przyjaciół i wrogów jest bardzo międzynarodowa, nie tylko angielska. Interesujące jest to, że na otwarciu Kunstahus w Grazu, dowiedziałem się (przez plotkę), że w pewnych dziennikarskich sferach otrzymano instrukcję, żeby skrytykować nasz budynek. Odbyło się wtedy dużo dyskusji, szczególnie odnoszących się do blob architektury vis a vis tej racjonalnej (minimalistycznej). Ludzie tacy jak ja i Future System zostaliśmy wrzuceni do jednego worka i chociaż różnimy się, wiemy, że jesteśmy znani jako straszni blob - ludzie. To zabawne. Ale wolę być w Blobbies niż z Nudnym Pierdzielem! Wspomniał Pan, że w tym, co Pan robi jest silny rys międzynarodowy. Czy Pana prace nie są również kwintesencją angielskości? Zgodzę się, że istnieje silna angielskość w mojej pracy. Ironia polega jednak na tym, że ludzie, którymi się otaczam, moi najbliżsi przyjaciele, to nie są Anglicy. Per Kartvedt, jeden z moich najbliższych przyjaciół, jest Norwegiem, moja żona pochodzi z Izraela. Nawet ludzie w Barlett, którzy są blisko mnie to Portugalczyk, Niemiec, Austriak i osoba z Ameryki Południowej. Lubię tych ludzi, bo są bardziej otwarci i nie trzymają się tego okropnego angielskiego purytanizmu. Czytałem autobiografię Johna Cleese, który stwierdził w niej, że większość jego dowcipów dotyczy klasy z której pochodzi. Chociaż krytykuje ją w angielski sposób, nadal jest to atak na pobożną, niższą - średnią klasę angielskich prowincjuszy - atak na własnych rodziców i ich system wartości. Nie sądzę, że mój atak jest bardziej bardziej gwałtowny niż jego, ale na pewno też jestem prowincjuszem. Archigram był takim atakiem na wygodną, angielską socjetę. Nadal reaguję na to, i nadal w specyficzny, angielski sposób. Moj dowcip i język jest ograniczony przez angielskość, ale ona sama wciąż mnie irytuje. Lubię jednak wracać do Londynu. Myślę, że mamy jedną z najbardziej żywotnych kultur. Produkujemy tylu kreatywnych ludzi, ale zobacz co się z nimi później dzieje? Jest takie przekonanie, że nie powinni się wychylać i być miłymi facetami - albo być kobiecą wersją miłego faceta. Nie jestem tak rozgoryczony, jak John Cleese, ale w moich pracach można znaleźć te ciemne elementy. Głęboko chowam tę gorycz! Niedawno dał Pan odczyt inaugurujący Lighthouse Achievement Award w Glasgow. Co myśli Pan o tej nagrodzie i kulturze nagród w ogóle? Ostatnio sam otrzymał Pan kilka z nich? Dlatego powinienem być wdzięczny za to? Co mogę powiedzieć?! Nagrody zazwyczaj wędrują do ludzi, którzy znają odpowiednich ludzi, ale często nagrodzony ma coś, czego inni nie mają. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że nagrodzie przypisuje się zbyt wiele. Zrobiłem dobry krok, że kilka lat temu wybrałem prace Kathryn Findlay do pawilonu brytyjskiego w Wenecji. Ludzie pewnie dywagowali: "czy to dlatego, że ona jest mała, ma rude włosy i jest Szkotką, albo dlatego, że pracowała w Japonii"? Chciałem wtedy powiedzieć: "Nie, to dlatego, że jest utalentowana". Ludzie przypisują nagrodom zbyt wielkie znaczenie, ale pewnie zawsze tak będzie. A kiedy zaczynasz dawać nagrody z powodów ideowych, dopiero wtedy stajesz się podejrzany. Źródło: ScottishArchitecture.com Tłum: Aleksandra Jach

Podepnij swój artykuł

Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

tagi

Architektura dla kultury ludowej
Architektura dla kultury ludowej

Centrum Folkloru Województwa Łódzkiego w Sieradzu – to nowa placówka kultury, powołana przez samorzą ...

Kultura w kasynie
Kultura w kasynie

Kasyno Kultury, placówka kulturalna działająca w Kwidzynie od końca 2023 roku mieści się w budynku o ...

E-konferencja Skorupa budynku: dachy, fasady, drewno i prefabrykacja w architekturze.
E-konferencja Skorupa budynku: dachy, fasady, drewno i prefabrykacja w architekturze.

Regulacyjne i technologiczne zmiany w zakresie metod wznoszenia budynków doprowadziły w ostatnich la ...

KOMENTARZE
Komentarze
Brak komentarzy
Zaloguj się, aby dodać komentarz

Sylwetki
ZOBACZ TAKŻE

PRACA:
Zatrudnię
  • Zatrudnię

Nie przegap okazji!!!

zapisz się do naszego newslettera