Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera


Dom dla ludzi

 

Czas czytania: ~ 7 min


l2yt0Uiuh4YVV34IoUX0yqZDUQXNoxZDMwI2QmrN4FZ21ce4HxaVTgnzT2jQ_sinclair.jpg
Rozmowa z Cameronem Sinclairem - współzałożycielem i dyrektorem istniejącej od 6 lat organizacji charytatywnej „Architecture for Humanity”, która wspiera i promuje architektoniczne i wzornicze rozwiązania, mające na celu niesienie pomocy ludziom w sytuacjach kryzysu i klęsk żywiołowych oraz skupiające się na pomocy najbardziej potrzebującym społecznościom. Czy będąc dzieckiem marzył Pan o tym, by być architektem? Nie. Chciałem być fotoreporterem wojennym albo politykiem. Jednak będąc nastolatkiem zainteresowałem się wpływem złej architektury na społeczeństwo i sposobami kreowania dobrej przestrzeni publicznej. Jaka była Pańska droga do „Architecture for Humanity”? Od kiedy zainteresowałem się projektowaniem, każdy architekt i designer, z którym rozmawiałem, chciał się zaangażować w niesienie pomocy potrzebującym. Naszym zadaniem jako architektów jest poprawianie warunków życia ludzi, ale wydaje się, że zaspokajamy te potrzeby w niewielkim stopniu. Dobrze pomyślany i innowacyjny design czy architektura nie powinny być ściśle związany z wysoką ceną, a naszym celem powinno być budowanie dobrego otoczenia dla każdego. Założyliśmy „Architecture for Humanity” myśląc, że dołączy do nas kilku projektantów, myślących tak jak my, którzy do tej pory nie znaleźli dla siebie platformy działania. Zaczęliśmy od zaspokajania potrzeb mieszkaniowych uchodźców, wracających po zakończeniu konfliktu w Kosowie i dla nich stworzyliśmy prototypy mieszkań. W następnych latach przyłączyły się do nas tysiące projektantów z całego świata, którzy pomagają nam w tworzeniu projektów konkursowych, lokalnych i powstających z myślą o ludziach pokrzywdzonych w wyniku katastrof naturalnych. Czy może Pan opisać ewolucję organizacji, od pierwszego projektu po dzień dzisiejszy? To była długa droga. Na początku chcieliśmy po prostu wspierać dobre wzornictwo i architekturę, później, w miarę rozrastania, zaczęliśmy wiele projektów, jak np. mobilna klinika dla zarażonych wirusem HIV i chorych na AIDS, który teraz wprowadzamy w życie. Każde z naszych działań to projekt pilotażowy, mający na celu pokazanie światu, że architektura nie może być tylko efektywna z punktu widzenia ekonomii, ale też innowacyjna. Pod względem organizacyjnym nadal nie jesteśmy rozbudowaną instytucją. W pełnym wymiarze godzin pracuje zaledwie garstka ludzi. Jednakże mamy tysiące wolontariuszy, pracujących w wielu miastach na całym świecie. Nasze najsilniejsze lokalne oddziały działają w Bostonie, Londynie, Nowym Jorku i Minneapolis. Gdzie Pan pracuje? Wszędzie – w samolocie, hotelach, gdzie tylko znajdę zasięg radiowy. Powiedział Pan, że architektura i design mogą udoskonalać ludzkie życie – czy rozmawia Pan na ten temat z innymi projektantami i architektami? Nieustannie. Jestem pewien, że brzmię jak zacięta płyta, ale naprawdę wierzę, że dobre, innowacyjne i tworzone z myślą o potrzebach ludzi wzornictwo może zmieniać świat. Architekci mogą odgrywać w społeczeństwie dwie role – tworzyć budynki, które będą oddziaływać na społeczeństwo źle albo dobrze. Powinniśmy ulepszać życie bez względu na to, czy dotyczy to pojedynczej rodziny, czy całych miast. Niestety, uwaga zajmujących się wzornictwem mediów skupia się na tym, co robi kilkunastu starchitektów. Utwierdza to ludzi w przekonaniu, że dobry design musi być drogi i jest zarezerwowany dla bogatych. Spędzam również wiele czasu na rozmowach z osobami nie będącymi architektami, min. biznesmenami i przywódcami politycznymi, którzy naprawdę podejmują ważne decyzje, a także przedstawicielami mediów. W jaki sposób wspiera Pan wzornictwo, odpowiadające na potrzeby 98% ludności świata, która zazwyczaj nie czerpie korzyści z dobrze zaprojektowanej architektury i designu? Pokazując, że ta sytuacja musi i może się zmienić. Średni koszt budowy naszego domu socjalnego waha się między 5 a 15 tysiącami dolarów. Nie proszę projektantów, żeby rezygnowali ze współpracy z korporacjami, rządami, czy bogatymi klientami. Jedyne, czego od nich oczekuję, to to, żeby poświęcili 1% swojego czasu na pomoc tym, którzy mogliby naprawdę korzystać z ich umiejętności i wiedzy i w ten sposób przyczyniali się zmieniania świata na lepsze. W jaki sposób ten proces działa z punktu widzenia rozpoznawania potrzeb i opracowywania realnych rozwiązań? Odbywa się to na szczeblu lokalnym. Podczas gdy wiele z kwestii, które podejmujemy, ma wymiar globalny, specyficzne potrzeby mogą być rozwiązywane tylko z konkretnymi odbiorcami. Współpracujemy z wieloma lokalnymi grupami i przeważnie mamy jednego projektanta na miejscu, który pracuje i żyje obok wspólnoty, dla której budujemy. O wiele więcej można się dowiedzieć z codziennych rozmów, niż z jakiegokolwiek jednorazowego spotkania i prezentacji. W większości przypadków jesteśmy proszeni o pomoc, nigdy nie przyjeżdżamy do miasta czy wsi, żeby narzucać nasze rozwiązania. One rodzą się z partnerstwa między projektantem a społecznością. W jaki sposób finansujecie projekty „Architecture for Humanity”? Opieramy się w znacznym stopniu na donacjach małych firm, indywidualnych osób, a nawet pomocy uczniów, sprzedających gorącą czekoladę ( 2005 r. to właśnie ich akcje były jednym z naszych największych źródeł pozyskiwania funduszy). Ponadto, przeznaczam na naszą działalność wszystkie swoje honoraria za wystąpienia i wszystkie nagrody pieniężne. Projektanci pracują dla nas na zasadzie pro-bono, zapewniamy wyłącznie niewielkie wynagrodzenia umożliwiające zaspokojenie podstawowych potrzeb i pokrycie wysokich kosztów, np. podróży czy materiałów. Który projekt dał Panu najwięcej satysfakcji? Bez wątpienia był to projekt „Siyathemba” – konkurs, w którym projektanci mieli za zadanie stworzenie idealnego boiska dla młodzieży z Somkhele. W RPA młodzi ludzie trzy razy częstej zarażają się wirusem HIV, niż ich rówieśnicy w innych częściach świata. „Siyathemba” w języku Isi Zulu oznacza “mamy nadzieję”. Ten projekt był dla mnie ważny nie tylko dlatego, że dotyczył kwestii walki z HIV i AIDS oraz promowania zdrowego trybu życia i sportu, ale dlatego, że poruszał też kwestie równouprawnienia kobiet, rozwoju miejscowych inicjatyw, integrowania lokalnych możliwości rozwoju. Boisko powstało zgodnie z regulacjami FIFA, znajduje się niecałe 3 godziny drogi od Durbanu i mamy nadzieję, że będą się tu odbywać obozy treningowe reprezentacji narodowej przed mistrzostwami świata w piłce nożnej w 2010 r. Których projektantów z przeszłości ceni Pan najbardziej? Szczerze mówiąc – setki. Od wizjonerów i marzycieli, takich jak Buckminster Fuller i Peter Cook, po pragmatycznych realistów, jak Fred Cuny. Ale podziwiam też wielu architektów spoza kręgu kultury zachodnioeuropejskiej, min. Geoffrey’a Bawę czy Hassana Fathy’ego. A co ze współczesnymi projektantami? Większość z tych, których naprawdę szanuję, nigdy nie pojawia się na okładkach magazynów. Cenię takich projektantów, jak Sergio Palleroni, Sandra d’Urzo , Diebedo Francis Kere, Nathaniel Corum czy Steve Kindler. Szanuję też działalność Chucka Setchella z USAID (United States Agency for International Development), czy Ricka Hilla z CHF International (Cooperative Housing Foundation). Chciałbym także wspomnieć o grupach, takich jak Aga Khan Development Network i ITDG (Intermediate Technology Development Group), realizujących innowacyjne idee w zakresie architektury i ochrony środowiska. Co chciałby Pan przekazać młodym architektom I projektantom? Ludzie będą Was nazywać upartymi, dopóki nie zrozumieją waszych celów. Wtedy zaczną was nazywać wizjonerami. Powinniście traktować rozczarowania i brak poparcia jako wyzwanie, które sprawi, że wasz sukces da wam jeszcze większą satysfakcję. A czego się Pan obawia, patrząc w przyszłość? Naprawdę wierzę, że w przyszłości światem będą kierować dobrzy, kreatywni liderzy. Pomimo globalnego wzrostu populacji i poważnych problemów, z jakimi będą się musieli zmierzyć także architekci, jestem bardzo podekscytowany wyzwaniami i sytuacjami, jakie przyniesie przyszłość. Cameron Sinclair urodził się w Londynie, w 1973 r. Studiował architekturę na uniwersytecie w Westminster i Bartlett School of Architecture w Londynie. Podczas studiów zainteresował się społecznymi, kulturalnymi i humanitarnymi aspektami projektowania, jego podyplomowa praca dotyczyła schronisk dla bezdomnych w Nowym Jorku. Po zakończeniu studiów wyjechał do Nowego Jorku, gdzie obecnie pracuje jako projektant i architekt. Do tej pory działał w ponad 20 krajach świata, min. w Meksyku, Anglii, Rosji, RPA i Stanach Zjednoczonych. Niektóre realizacje: sklep sieci GUM w Moskwie, restauracja zespołu rzeźb Brancusiego w rumuńskim mieście Tirgu Jiu, nagrodzony projekt szkoły dla Międzynarodowego Centrum Fotografii na Manhattanie. Sinclair jest znanym krytykiem architektury i wykładowcą. Występował na kongresach UIA, międzynarodowych konferencjach w Aspen i Centrum Sztuki w Pasadenie w Kalifornii. Jest też autorem wielu wystaw poświęconych społecznemu posłannictwu architektury i wzornictwa. Źródło: designboom
gRpzqw0MMZ9riYooxwOdKmY5hmhjjL5J1Rt7a5aIZRw9Cu9dJbnqsZpHaeVp_sinclair2.jpg

Podepnij swój artykuł

Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

tagi

Tak będzie wyglądać nowy budynek Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu
Tak będzie wyglądać nowy budynek Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu

Nowy budynek Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu autorstwa pracowni WXCA i Archimed jest po ...

Piękno w prostocie – hala w Książu Wielkopolskim
Piękno w prostocie – hala w Książu Wielkopolskim

W rozstrzygniętej niedawno 5. edycji Nagrody Architektonicznej Województwa Wielkopolskiego NAWW hala ...

E-konferencja Akustyka w architekturze. IV edycja.
E-konferencja Akustyka w architekturze. IV edycja.

Zmiana hałasu w dźwięk to jeden z ważniejszych aspektów pracy architektów podczas procesu projektowa ...

KOMENTARZE
Komentarze
Brak komentarzy
Zaloguj się, aby dodać komentarz

Sylwetki
ZOBACZ TAKŻE

PRACA:
Zatrudnię
  • Zatrudnię

Nie przegap okazji!!!

zapisz się do naszego newslettera