Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera


Zaha Hadid zdobyła nagrodę im. Jamesa Stirlinga

 

Czas czytania: ~ 9 min


x0CPn7MG9XWG0gMpXq14ZNQpEP4KwpWVdLWNIjwAMaOvQ6c0rY0akmV2VHbq_zaha-hadid-at-the-maxxi.jpg

W tym roku Zaha Hadid po raz drugi z rzędu otrzymała najbardziej prestiżowe wyróżnienie w świecie brytyjskiej architektury – nagrodę im. Jamesa Stirlinga. Prezentujemy dziś wywiad, którego udzieliła magazynowi Architectural Review w sierpniu 2011 r.

Breett Steele: Pani praca jest dziś przedstawiana jako część szeroko pojmowanej kultury.  Zastanawiam się, czy to sprawia, że inaczej niż kiedyś pochodzi pani do wyboru projektów, w które się angażuje, ludzi, z którymi współpracuje i metod pracy?

Zaha Hadid: To, co naprawdę zmieniło się w ciągu ostatnich 25 lat, to że architektura zaczęła pobudzać wyobraźnię. Wcześniej architektów traktowano jako nierobów w przemyśle usługowym,
nie darzono ich szacunkiem. To się bardzo zmieniło. Większość budynków, nad jakimi pracuje moje biuro, ma charakter publiczny. Nie znaczy to, że chcę pracować jedynie nad takimi zleceniami, ale budowa oryginalnych obiektów jest możliwa przede wszystkim w przypadku inwestycji miejskich i publicznych. Większość z tych projektów zostaje wybranych w drodze konkursów organizowanych na potrzeby różnego rodzaju instytucji.

BS: Przyglądając się przebiegowi pani kariery, można zauważyć, że na jej początku miał miejsce długi okres poświęcony na badania i poszukiwania, co dla dzisiejszego pokolenia młodych architektów jest właściwie niemożliwe – większość z nich od początku żyje deadline'ami i harmonogramami i nie poświęcają tych pierwszych lat na rozwijanie idei.

ZH: Pod koniec lat 70.i na początku lat 80. większą wartość przypisywano projektom niż budynkom. Podkreślam jednak, że to nie był mój wybór, żeby przez tak długi czas nic nie realizować. Po prostu nie było takiej możliwości. Byłam bardzo ostro krytykowana, właściwie do wygrania konkursu na projekt Cardiff Bay Opera w połowie lat 90.. Rysunki i szkice mają ogromne znaczenie dla procesu powstawania projektu. To co jest interesujące, to moment, kiedy przekształcają się one w projekt, konkretną wizję. Wielkim przełomem był dla mnie moment, w którym linie w końcu stały się fizycznymi bryłami. Ta zmiana przyszła wraz z powstaniem Vitra Fire Station.

BS: Od początku duże znaczenie w pani pracy miały obrazy. Można odnieść wrażenie, że one w jakiś sposób prowadzą do powstania formy budynków. Ale to, co wydaje się szczególnie ciekawe w przypadku pani studia, to że przez wiele lat obrazy faktycznie były projektami architektonicznymi.

ZH: Tak było. Poza tym, za każdym razem, kiedy podchodziliśmy do jakiegoś projektu, prowadziliśmy wiele badań nad warunkami urbanistycznymi, analizowaliśmy otaczające miasto. Braliśmy udział w konkursach w wielu różnych miejscach, co było bardzo ekscytujące, ale jednocześnie cały czas pracowaliśmy nad metodami wykonywania rysunków i modeli prowadzących do powstania formy przestrzennej. Na przykład, kiedy zaczęliśmy robić modele z pleksiglasu, możliwe stało się osiągnięcie transparentności, niekoniecznie tylko ze środka na zewnątrz, ale na wskroś budynku. To wszystko nie jest oczywiste na pierwszy rzut oka: staje się widoczne dopiero, kiedy mówię o tym w czasie wykładów, pokazując, jak te budynki działają i w jaki sposób można manipulować przestrzenią.

0aF69W0rc7C6RcO8rjyDoCNIAhRCug9OwnXk5N9gdlJCYtLl0g7J5ZHkrSVJ_zaha-hadid-vitra-fire-station.jpg

BS: Czy mogłaby pani określić swoją karierę jako zdecydowanie londyńską? Czy mogłaby się ona rozwijać w innym mieście?


ZH: Myślę, że jest bardzo londyńska. Moja edukacja była londyńska ze względu na studia na Architectural Association (AA) – mimo że była bardzo międzynarodowa, jest zdecydowanie skoncentrowana wokół tego miasta. W czasie, kiedy rozpoczęłam naukę na AA, Londyn był bardzo nudnym miejscem, nie było tu co robić, nic się nie działo. Zmiana w końcu przyszła, ale nie była związana z projektowaniem – w latach 90. Londyn przekształcił się w wielką scenę muzyczną ze wspaniałym życiem nocnym i imprezami.

W niektórych częściach miasta czynsze były niskie, więc zaczęła się w nich zadomawiać strefa publiczna. Wiele banków zamknęło swoje punkty, a ich miejsce zajęły bary. Dzięki temu miasto stało się bardziej dostępne i 'porowate'. Jeżdżąc z domu do biura codziennie zauważałam zmiany. Ciemne wcześniej ulice stopniowo się rozświetlały. I nie działo się to dlatego, że ktoś wykonał studia urbanistyczne i stwierdził, że zmiany muszą pójść w tym kierunku. Stało się to trochę przez przypadek, a trochę przez ekonomię.

BS: Jakim według pani miastem Londyn będzie w przyszłości? Jak go sobie pani wyobraża?

ZH: Myślę, że wciąż wiele się tu może wydarzyć. Po wojnie miały miejsce próby zmiany urbanistycznej geometrii i struktury miasta i wprowadzenia nowych strategii budowania mieszkań. Ale to doprowadziło do powstania gett. Myślę, że świetnym przykładem przemian w latach 60. i 70. jest Southbank. Cały czas uważam, że to świetny projekt.

Nie podoba mi się natomiast to, co zrobiono po stronie Royal Festival Hall, ale myślę że wciąż można przekształcić ten teren w strategiczny sposób. Najważniejszy program badawczy ostatnich 30 lat dotyczy ziemi i podejmuje problem ignorowania jej przez modernistów, którzy unosili budynki i całe struktury ponad jej poziom.

Teraz możemy wracać do tych obszarów miasta nie po to, żeby je wypełniać, jak w Brasilii, ale żeby wprowadzić inny rodzaj podłoża. Obecnie ogromne tereny w mieście są wyburzane w związku z projektem nowej linii kolejowej i pojawił się problem, co robić z dużymi budynkami, które się tam znajdują. Szkoły architektoniczne powinny się zaangażować w bardziej radykalne programy badawcze. Tyle że nowe idee potrzebują 20-30 lat żeby przedostać się do mainstreamu. Londyn wciąż ma ogromny potencjał i im bardziej radykalne działania się podejmie, tym lepiej.

BS: Jaka jest pani wizja zawodu architekta?

ZH: Według mnie jest on ściśle związany z nauką i edukacją. Ale, co ciekawe, w dzisiejszych czasach praktyka stała się ciekawsza od edukacji, co według mnie jest momentem przełomowym. Jeśli spojrzeć 30 lat wstecz, było dokładnie na odwrót. Myślę, że w ramach naszego zawodu powinno być znacznie więcej koleżeństwa, wymiany myśli, forów dyskusji. Powinni się pojawiać nowi ludzie, ponieważ wszyscy się starzejemy, ja także.

Niektórzy twierdzą, że nastał kres ikon, ale ja uważam, że najważniejsze, co stało się w ciągu ostatnich 20 lat, to że ludzie, którzy nie są architektami zainteresowali się architekturą i mogą o niej rozmawiać. Architektura powinna tworzyć dobre warunki funkcjonowania dla ludzi i jednocześnie być intelektualna. Powinna sprawiać, że ludzie dobrze się czują. Istnieje idea, że architektura powinna być brutalna i nieprzyjazna. Ale jest też inna droga: podczas gdy oczywiście potrzebujemy dobrych mieszkań, szpitali i szkół, ludzie chcą także po prostu czerpać z architektury przyjemność, bez względu na to, czy są na ulicy, w salonie fryzjerskim, teatrze czy cyklodromie.

5dmRcrsS65ErqlzrTGBCyrEE55lRYvI575cUw4lGwZND8qHji2XtYz98EEvW_zaha-hadid-cardiff.jpg

BS: Czy możemy teraz porozmawiać o roli inżynierii i innych zawodów związanych z architekturą, dzięki którym możliwa jest kariera taka jak pani?


ZH: Po studiach zostałam w Londynie z dwóch powodów. Pierwszym była szkoła AA, w której uczyłam, drugim – inżynieria. W Londynie zawsze było wielu wspaniałych inżynierów i konsultantów. Można znaleźć specjalistę w każdej dziedzinie. Dla mnie na przykład szczególne znaczenie miały doświadczenia z Peterem Ricem.

Byłam przy nim jak studentka, a on był wspaniałym, otwartym człowiekiem. Nauczył mnie, że zawsze trzeba mieć strategię działania i nawet jeśli nie jest się inżynierem, trzeba rozumieć, że budowanie wymaga zdrowego rozsądku. Dziś w Londynie jest znacznie więcej dobrych firm inżynieryjnych, takich jak Arup, Buro Happold, Hanif Kara czy Jane Wernick. Ich podejście wykracza daleko poza tradycyjne postrzeganie inżynierii. Ci inżynierowie naprawę interesują się tym, co robią i wierzą w naszą pracę.

BS: Jak dziś pracuje się ze studentami w porównaniu do czasów pani studiów?

ZH: Będąc studentem, musisz mieć jakiś cel, punkt, do którego dążysz. Jako studentka nie wiedziałam, co będzie na końcu tej drogi. Ale wiedziałam, że wszystkie moje eksperymenty muszą prowadzić do osiągnięcia perfekcji w projektowaniu. Taką miałam ambicję.
Przeobrażenie dwuwymiarowych szkiców w funkcjonującą przestrzeń i budynek może zająć 10 lat. Według mnie, ten czas pracy nad projektem jest jak ekscytująca podróż, ponieważ jej efektu nie sposób przewidzieć. Prosta idea przejść może bardzo długą drogę...

BS: Czy w dzisiejszym świecie architektonicznym jest za dużo pośpiechu?

ZH: Praca nad moimi rysunkami była powolna, ponieważ wymagały one ogromnej koncentracji i precyzji. Nie mogłam pracować na komputerze. Ale dziś czasy są zupełnie inne i proces projektowania jest mniej przejrzysty. Kiedyś całe serie rysunków prowadziły do powstania idei, a nakładając jedną kartkę z rysunkiem na drugą, jak warstwy archeologiczne, można było odtworzyć cały proces, w którym zniekształcenie rysunku prowadziło do zniekształcenia budynku. Wszystkie zmiany można było zauważyć w formie budynku.

Byłoby ciekawym doświadczeniem zorganizować warsztaty rysunku, żeby zobaczyć, czego można się jeszcze nauczyć. Nie chcę robić cały czas tego samego, może pojawią się inne metody. Dziś mało kto wie, jak narysować plan budynku. Mi zajęło 20 lat, żeby przekonać ludzi do projektowania w trzech wymiarach, z całym sztabem osób usiłujących wykreślić najtrudniejsze perspektywy Teraz wszyscy stosują projektowanie trójwymiarowe i myślą, że plan to horyzontalny przekrój budynku. Ale tak nie jest. Plan wymaga organizacji. Wciąż pełni w projektowaniu rolę nadrzędną.

Nagroda im. Jamesa Stirlinga
Źródło: architectural-review.com
fot: zaha-hadid.com, architectural-review.com

Podepnij swój artykuł

Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

tagi

Tak będzie wyglądać nowy budynek Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu
Tak będzie wyglądać nowy budynek Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu

Nowy budynek Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu autorstwa pracowni WXCA i Archimed jest po ...

Piękno w prostocie – hala w Książu Wielkopolskim
Piękno w prostocie – hala w Książu Wielkopolskim

W rozstrzygniętej niedawno 5. edycji Nagrody Architektonicznej Województwa Wielkopolskiego NAWW hala ...

E-konferencja Akustyka w architekturze. IV edycja.
E-konferencja Akustyka w architekturze. IV edycja.

Zmiana hałasu w dźwięk to jeden z ważniejszych aspektów pracy architektów podczas procesu projektowa ...

KOMENTARZE
Komentarze
Brak komentarzy
Zaloguj się, aby dodać komentarz

Sylwetki
ZOBACZ TAKŻE

PRACA:
Zatrudnię
  • Zatrudnię

Nie przegap okazji!!!

zapisz się do naszego newslettera