Polska architektura kontra Polski Ład
Data dodania: 06.08.2021 Czas czytania: ~ 10 min
Państwa głos został zapisany. Głosować można raz na 24 godzinny na jeden obiekt z wybranej kategorii.
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera
Data dodania: 06.08.2021 Czas czytania: ~ 10 min
"Polski Ład zapowiedziany na początku wakacji przez rząd ma wprowadzić dużo zmian w różnych dziedzinach gospodarki i życia obywateli. Jedno z najważniejszych założeń rządowego programu dotyczy architektury. Stawianie budynków jednorodzinnych o powierzchni zabudowy do 70 mkw. ma być możliwe bez uzyskiwania pozwolenia, posiadania kierownika i książki budowy, jedynie na podstawie zgłoszenia." Co taki zapis oznacza dla polskiej architektury? Jak, jeśli oczywiście wejdzie on w życie, może zmienić się polski krajobraz? Przeczytaj rozmowę z właścicielem krakowskiej pracowni architektonicznej Stvosh, architektem Piotrem Orzeszkiem.
Co Pan, jako architekt, sądzi o pomyśle partii rządzącej w kontekście 70-metrowych domów budowanych bez wymaganych wcześniej elementów?
Zastanawiając się nad tym tematem, dość szybko zacząłem nabierać wątpliwości, czy w praktyce założenia Polskiego Ładu w ogóle będą możliwe do wykonywania. Na ten moment jest informacja, że będzie on mógł być realizowany wyłącznie na terenach objętych miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, oraz że dotyczy budynków z dachem płaskim. Wynika z tego problem, że tam, gdzie teren przeznaczony jest pod domy jednorodzinne, moim zdaniem w skali kraju mniej niż 5% z nich ma dopuszczone dachy płaskie. Jeśli chodzi o zabudowę jednorodzinną, to w zdecydowanej większości planów miejscowych jest zapis o wymaganym w takim rejonie dachu skośnym. Jeśli więc ustawodawca umieści w Ładzie zapis o dachach płaskich, w zdecydowanej większości umożliwi on budowy bez „administracji” tylko w centrach miast, gdzie takie dachy w planach – jeśli w ogóle są – bywają najczęściej dopuszczone.
Czyli teoretycznie będzie można budować, ale w praktyce nie będzie to już możliwe?
Mam wrażenie, że właśnie tak będzie to wyglądało. Jeżeli warunek ten rzeczywiście jest prawdą, to mówimy tutaj o bardzo małym procencie terenów, na których takie domy w ogóle będzie można stawiać.
Deklaracje obecnej władzy o możliwości budowy domów wyłącznie z dachami płaskimi na terenach objętych planem miejscowym są więc dla mnie, jako dla architekta, niepojęte. To trochę tak, jakby ktoś mówił, że „jest ładnie, ale jest brzydko”. Dla wyjaśnienia: nie jestem miłośnikiem dachów skośnych, preferuję bardziej wyrafinowane formy architektoniczne, rzadko projektujemy domy, wolimy osiedla mieszkaniowe, hotele i biurowce. Ale w przypadku zdecydowanej większości małych domów, dach powinien mieć właśnie taki bardziej archetypiczny charakter. Powinien więc być skośny – jako symbol domu dosłownie i w sensie przenośnym, emocjonalnym. Widzę więc sprzeczność z Polskim Ładem. Każdy symbol domu w bankach, biurach pośrednictwa, agencjach kredytowych ma dach, który nie jest kwadracikiem lub prostokątem. Dodając do tego lokalizacje głównie śródmiejskie, to może się okazać, że chętnych na takie inwestycje będzie naprawdę niewielu...
W założeniach Planu mowa jest o domach z dachem płaskim, ale z możliwością poddasza. O co chodzi?
Tak szczerze, to kompletnie nie wiem. Możemy jedynie domyślać się, że chodzi o konstrukcję z dachem płaskim, nad którym coś mogłoby jeszcze być nadbudowane (?). To jednak tylko daleko idące przypuszczenie i zgadywanie, bo dom z dachem płaskim ma po prostu dach płaski, a dach skośny jest po prostu skośny. Nie ma tu więc żadnych „pół rozwiązań”. Jeżeli rzeczywiście o to chodziło autorom pomysłu, to w praktyce każdy – po wybudowaniu – będzie traktował takie poddasze jako użytkowe. Z prostego powodu. Polska nie należy do krajów najbogatszych, co widać w decyzjach zakupowych choćby mieszkań od deweloperów, czy większości budowanych domów (powierzchnie, estetyka, jakość wykończenia). Dla większości nabywców najważniejszym kryterium jest po prostu cena. Tak jest zresztą przecież w prawie wszystkich przetargach (decyduje kryterium ceny) czy internecie, gdzie wielu z nas podejmuje decyzje zakupowe, kierując się wyłącznie ceną. Bardzo często jest to pułapką, bo najniższa cena z reguły nie idzie w parze z dobrą jakością. Dotyczy to także domów, a budujemy je przecież na lata...
I tu stajemy przed poważniejszym, niż tylko estetycznym czy użytkowym problemem. Konstrukcja. W prostych i niewielkich budynkach mieszkalnych z dachem skośnym w 99% rozwiązań stosuje się krokwie drewniane lub sklejane. Wykona je prawie każda ekipa budowlana, o góralskich nie wspominając. Natomiast w domach z dachem płaskim stosuje się najczęściej stropodach żelbetowy, który nie jest już taki prosty w wykonaniu. To stal i tony betonu. Bez należytego nadzoru pojawia się więc ryzyko błędów wykonawczych, obciążeń śniegiem, pęknięć i, nie daj Boże, katastrof budowlanych.
Narzucona będzie bardzo mała powierzchnia, ale jednocześnie będzie możliwość, aby domy miały dwa piętra…
Jeśli tak będzie, to wysokość kondygnacji brutto, a więc ze stropem, wynosi z reguły ok. trzech metrów. Wysokość poddasza również. Jeżeli domy mają przeciętnie 8 czy 10 na 10 metrów w rzucie, do tego wysokość sześciu metrów, plus dwumetrowy „czubek dachu” nad poddaszem mieszkalnym, to jest to swego rodzaju standard, według którego tworzy się większość domów. Natomiast teraz proszę wyobrazić sobie dom o podobnej wysokości (nie da się jej zmienić, bo wysokości wynikają ze wzrostu człowieka), natomiast o dwa lub trzy razy mniejszej podstawie. Jak będzie to wyglądało? Będą budowane po prostu „chatki Puchatka” – komiczne, nieproporcjonalne domeczki. Czy Polska stanie się piękniejsza?
Co w praktyce będzie to oznaczało dla krajobrazu? Jak zmieni się on po wejściu w życie Polskiego Ładu?
Charakterystyczne dla Polski jest, że buduje się u nas brzydko, długo (nieukończone, straszące budynki), ciężko (metoda gospodarczą, czyli żelbetowo) i nienowocześnie, co widać zwłaszcza na wsiach. Znani też jesteśmy z rozrzuconej zabudowy. W wielu rejonach nie ma miast, wsi oraz pustych pól i łąk. Tam domy są wszędzie. Jeśli teraz dodatkowo będzie też zgoda na wykonywanie domów bez jakiegokolwiek nadzoru, powstające budynki będą jeszcze gorszej jakości, prowizoryczne i tandetne w wyglądzie, a być może również niebezpieczne, o czym wspomniałem wcześniej.
Co do samego bezpieczeństwa tak stawianych budynków oczywiście ciężko się na ten moment wypowiadać, bo nie wiemy jeszcze, jak ta cała procedura rzeczywiście będzie miała wyglądać. Natomiast to, co pojawi się na pewno w przypadku braku jakiegokolwiek nadzoru budowlanego, to zdecydowanie żenujący poziom estetyczny powstających w ten sposób budynków. Domy nie będą nawiązywały do sąsiednich, bo po prostu nie będzie takiego wymogu i nikt nie będzie sprawował nad tym kontroli. Będą również mogły powstawać praktycznie wszędzie. Jak komu będzie pasowało, tam będzie mógł wybudować sobie dom.
Wszędzie?
Tak! Podam przykład. Jak odwiedza nas ktoś z zagranicy i widzi samotny dom pod lasem, w oddaleniu kilometra czy dwóch od wsi, dochodzi do wniosku, że Polska musi być chyba bardzo bogatym krajem. Nigdzie w Szwajcarii czy Niemczech, pomijając kwestie estetyki i kompozycji krajobrazu, nikogo nie byłoby psychicznie i finansowo stać na to, aby kilkaset czy nawet tysiąc metrów dalej ciągnąć linię gazową, prąd, kanalizację i wodę. Tam się tego po prostu nie robi. Buduje się gęsto, bo tak jest to zwyczajowo przyjęte, tak jest po prostu taniej i bliżej do drogi oraz mediów. W Polsce jest inaczej. U nas, na tzw. działkach siedliskowych, o powierzchni co najmniej 0,5 ha, pozwala się na zabudowę w dowolnym miejscu. W rezultacie, w ogromnym uproszczeniu, jeśli ktoś tylko ma półhektarową działkę pod lasem, pisze oficjalne pismo do gminy potwierdzające, że ma działkę siedliskową dla gospodarstwa rolnego i już ma prawo wybudować dom jednorodzinny w obrębie swojej działki – gdzie tylko ma na to ochotę. To, że czasem latami nie ma dostępu do odpowiednich mediów, to już oddzielna historia.
Teraz będzie takich przypadków jeszcze więcej, więc można się spodziewać, że domki będą stały „gdzie popadnie”. Dodajmy do tego, że dociągnięcie mediów do takiego budynku może zbliżyć się do ceny samego domu, a czasem wręcz ją przekroczyć. Bo jeżeli metr bieżący kanalizacji kosztuje ok. 250 - 300 zł, metr bieżący wody to z kolei ok. 200 zł, to robi się z tego 500 zł za metr bieżący obu mediów. 10 metrów to 5 tys. zł, 100 metrów – 50 tys. zł, 500 metrów – 250 tys. zł! Na tym przykładzie próbuję pokazać skalę zjawiska. Inwestorzy rozpoczną radośnie budowy domków za przysłowiowe 100.000 zł, bo tak im się obiecuje, a potem przyjdzie wstrząs...
Jak to się może skończyć?
Ludzie będą budować „na własną rękę” domy, do których następnie prawdopodobnie nie będą już dociągać kanalizacji, ponieważ nie będzie ich na to stać, bo być może wcześniej nie mieli świadomości związanych z tym kosztów. Woda jest konieczna, ale może da się wykopać taniej studnię (?), z prądu nie zrezygnujemy, tym bardziej, że dostawca ma obowiązek doprowadzić go prawie na swój koszt. Z gazem jest podobnie, więc pozostaje kanalizacja! To wszystko może doprowadzić do ogromnego ubóstwa estetycznego, funkcjonalnego, urbanistycznego oraz ekologicznego!
Nie wiemy, jak konkretnie będą wyglądały założenia Polskiego Ładu w tym zakresie, dlatego warto przeanalizować go pod każdym względem. A z takiej analizy wynika jasno, że potencjalnych zagrożeń, w różnych scenariuszach, jest naprawdę sporo.
Konkludując, ta pozornie zwiększająca wolność budowania ustawa, może przynieść ze sobą różne niekorzystne zjawiska, które – mam wrażenie – nie były gruntownie przemyślane. Ewidentnie zabrakło analizy tego, jak pomysł będzie się sprawdzał w praktyce. Z założenia wszelkie koncepcje ułatwiania budowania są słuszne, popieram je, ponieważ procedura, przez którą trzeba obecnie przebrnąć przed budową domu, jest taka sama jak w przypadku budowy osiedla czy biurowca. Logiczna więc jest konieczność uproszczenia. Trzeba to jednak zrobić w sposób mądry, zaplanowany i przemyślany, żeby i poszczególnym rodzinom, i lokalnym społecznościom, i całej Polsce rzeczywiście przynieść poprawę i ułatwić postępowania, ale nie kosztem innych, wspomnianych wartości. W tym wypadku obawiam się, że rezultat może być taki, że albo będą powstawały domy „straszydła”, albo domy, których ludzie nie będą kończyli, bo w trakcie ich realizacji okaże się, że koszty jednak ich przerosły.
W założeniu jest to więc pomysł słuszny, który może jednak w obecnie znanej mi formie generować ogromne problemy. Wakacje powoli mijają – jest więc czas na dalsze przemyślenia i analizy. Wszystko, o czym rozmawialiśmy, to jednak tylko teoria, bo wracając do tego, co powiedziałem na początku: prawdopodobnie mało kto w ogóle będzie mógł taki dom wybudować!
Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
„Odważna bryła, w której próżno szukać wyłącznie prostych kątów i klasycznych rozwiązań” – tak o inw ...
Hasłem czwartej edycji konferencji Architektura o niskim śladzie węglowym był Low tech - high tech. ...
Hasłem przewodnim drugiej edycji naszej konferencji Medycyna w architekturze będzie projektowanie pr ...
Album fotograficzny "Pattern o...
Pragnąc wesprzeć mieszkańców r...
Zawód Architekt nieustannie ci...
Sanatoria, niegdyś symbol zdro...
ZOBACZ WSZYSTKIEStrona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...
Komentarze
Zaloguj się, aby dodać komentarz