Czy blok to zła utopia ?
Data dodania: 01.01.2000 Czas czytania: ~ 17 min
Państwa głos został zapisany. Głosować można raz na 24 godzinny na jeden obiekt z wybranej kategorii.
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera
Data dodania: 01.01.2000 Czas czytania: ~ 17 min
Czy blok to zła utopia ?
Robotnicy wolą coś ciepłego
Karl Popper przestrzegał, że ten, kto pragnie stworzyć niebo na ziemi, sprowadza raczej na nią piekło. George Bernard Shaw natomiast był innego zdania - pisał, że utopie są jak gwiazdy, nawet jeśli nie można ich dotknąć, to można i trzeba się na nie kierować. Spełniają rolę kantowskiej idei regulatywnej pozwalając na intelektualne zapośredniczenie tego, co empiryczne.
Historia kultury zachodniej obfituje w dobre i złe utopie. Te dobre odegrały pozytywną rolę, uwrażliwiały na ważkie dla ludzkości problemy, wyznaczały punkty orientacyjne; te złe były przestrogą dla następnych pokoleń, aby nie eksperymentować na ludziach i odnosić się z szacunkiem do pewnej ewolucyjnie wytworzonej mądrości odłożonej w tradycji. Jak to jest z polskimi blokami?
Epistemologiczne podstawy myślenia utopijnego
Żyjemy dzisiaj w epoce drugiej, po mechanicyzmie Newtona, rewolucji poznawczej, której wyniki postawiły również w zupełnie nowym świetle odwieczne, epistemologiczne pytania filozoficzne. Druga rewolucja poznawcza to zespół poglądów ukształtowanych w pierwszej połowie XX wieku. Należą do niej mechanika kwantowa, ewolucjonizm, pewne podstawowe osiągnięcia w zakresie matematyki, jak odkrycia Kurta Gödla, Alana Turinga i Alonzo Churcha. Ta podstawowa zmiana miała także wpływ na osiągnięcia biologii, filozofii, psychologii, ekonomii, teorii kultury oraz teorii języka XX wieku. Druga rewolucja poznawcza, antymechanistyczna, składa się, co najmniej, z dwóch elementów:
– z antydeterministycznej tezy o niedostępności obliczeniowej, a więc niepoznawalności na gruncie reprezentacyjno-obliczeniowym pewnych zbyt złożonych układów i procesów,
– z antyracjonalistycznej tezy o tym, że u podstaw wielu, jeżeli nie wszelkich procesów rozwojowych znajdują się parabiologiczne, spontaniczne mechanizmy homeostazy, sprzężenia zwrotnego i selekcji naturalnej tych układów, jednostek, struktur, organizacji, które nie spełniły warunków zapewnienia sobie równowagi z otoczeniem. Jesteśmy więc w ograniczonym stopniu zdolni do organizacji naszego otoczenia. Możemy raczej tylko konstatować niezależne od nas procesy niż je skutecznie prognozować i celowo kształtować.
Wyniki rozpowszechnienia się tych idei zaważyły na ocenie dorobku racjonalizmu. Racjonalizm może być definiowany jako wykorzystywanie w pracy intelektualnej dedukcyjnych schematów myślenia top –down opartych o wzorce nauk aksjomatycznych. Odwołują się one do ideału języka formalnego składającego się z zespołu aksjomatów i twierdzeń oraz reguł przekształceń, które pozwalają na formułowanie nowych zdań poprawnie zbudowanych. Takie schematy more geometrico zastosowane w pozaformalnych obszarach poznania wpływają przede wszystkim na kształtowanie się percepcji, która przybiera postać procesów rozpoznania wzorca w aktualnym materiale empirycznym. Tak działają na przykład optyczne systemy komputerowe. Zdefiniowanie percepcji jako procesu rozpoznania wzorca w materiale empirycznym powoduje znaczne zablokowanie wrażliwości na bodźce nowe, nie odpowiadające wcześniej przygotowanemu schematowi.
Innym skutkiem krytycznego patrzenia na dorobek racjonalizmu jest nieufność wobec wywodzącej się z filozofii Parmenidesa oraz Hegla tradycji utożsamieniu myślenia i bytu. W sposób bardzo przekonujący argumentował na ten temat na przykład Kant, kiedy w swojej krytyce ontologicznych dowodów na istnienie Boga próbował wskazać różnicę pomiędzy garścią talarów oraz wyobrażeniem garści talarów. Według niego w opisie talarów i wyobrażenia talarów nie ma żadnej różnicy. Z wyjątkiem istnienia. Istnienie nie jest więc cechą przedmiotów, ale wychodzącym poza ramy języka stwierdzeniem, że dane pojęcie posiada desygnat lub nie. Stwierdzenie istnienia wymaga więc znalezienia metody wskazania desygnatu danego pojęcia lub opisu.
Zdania egzystencjalne o istnieniu odgrywają przy tym w nauce ogromną rolę. Kiedy fizycy „postulują” istnienie kwarków, to uważają, że spełnione zostały formalne warunki istnienia pewnych cząstek elementarnych mimo, że nie ma jeszcze empirycznych dowodów ich istnienia. I czasami się nie mylą. Czasami, bo przecież na przykład postulat istnienia eteru okazał się całkowicie chybiony. Pomimo formalnej poprawności rozumowania nie znaleziono desygnatu pojęcia eter.
Problem utopii nie jest jednak problemem „odkrywania”, lecz powoływania do istnienia. Mamy tutaj bowiem do czynienia ze sferą ludzkich wytworów które mogą zostać powołane do istnienia dzięki pracy. Sfera ludzkiej twórczości nie jest przy tym poddana procedurom charakterystycznym dla języków sztucznych - postulowania formalnego, a następnie empirycznej weryfikacji postulatów dzięki konstrukcji eksperymentów. W tym przypadku nie mamy do czynienia z „naturą”, która może odpowiadać na stawiane jej eksperymentalnie pytania. Mamy do czynienia z intelektualnym postulowaniem pewnych bytów, których jedynym sposobem sprawdzenia jest konstrukcja i stwierdzenie czy ich działanie będzie odpowiadało intencji stworzyciela. Z tego widać wyraźnie, że racją istnienia utopii jest pewna diagnoza i niezadowolenie z aktualnego sposobu organizacji życia wytworzonego w sposób spontaniczny. I że to „życie” zawiera w sobie elementy nieodpowiadające wartościom wyznawanym przez utopistę.
Innym zagadnieniem jest ponadto epistemologiczny status samego twórcy utopii, który uważa, że jest w stanie znaleźć trafne rozwiązanie diagnozowanych problemów poprzez wskazanie pewnego systemu sztucznego to znaczy takiego sposobu powiązania ze sobą w całość elementów życia społecznego i gospodarczego, który będzie lepiej funkcjonował niż systemy krystalizujące się spontanicznie.
Głównym problemem jest zatem z jednej strony racja istnienia takiego systemu – czyli zespół wartości, który ma on wcielać w życie, a z drugiej kwestia jego zgodności z naturą – z pewnymi naturalnymi regułami panującymi w „środowisku” w którym dany system ma działać. Podstawową kwestią więc jest sprawa pogodzenia wartości, które kierują twórcą utopii oraz uzgodnienia tych wartości z pewną „fizyką” układu w którym działa.
Na tym wydaje się polegać różnica pomiędzy systemami sztucznymi i naturalnymi. Te drugie powstają zawsze w warunkach pewnego procesu ucierania się w realnych warunkach. Te pierwsze są abstrakcyjnymi tworami, które są realizowane i tam dopiero mogą pokazać w pełni swoje walory. Są lotami lub nielotami – jeżeli porównać te procesy z projektowaniem samolotów.
Podstawową konstatacją epistemologii ewolucyjnej jest stwierdzenie definicyjnej „nielotności” takich intelektualnych tworów. Po prostu samo zadanie zaprojektowania idealnego systemu społeczno, ekonomiczno, politycznego jest nie do rozwiązania ze wzglądu na zbyt dużą złożoność. Musimy w tym obszarze pozbyć się zbyt daleko idących ambicji, a raczej skoncentrować siły na usprawnianiu tego, co tworzy się spontanicznie – twierdzi ewolucyjna epistemologia.
Społeczne podstawy myślenia utopijnego
Twórca teorii analizy sieci - rumuński fizyk Laszlo Barabasi pokazał, że w grupie wolnych, fizycznych elementów sieci połączonych ze sobą dowolnymi relacjami tworzą się w sposób spontaniczny pewne struktury i determinacje - tak zwane węzły – miejsca o dużo większej niż średnia w sieci ilości połączeń. W ten sposób samoorganizująca się, pierwotnie homogeniczna struktura nabiera spontanicznie charakteru nieregularnego, a te nierówności w czasie wcale się nie zmniejszają tylko narastają. Jest to opisane matematycznie jako charakter wykładniczy sieci. Znaczy to między innymi, że zjawisko spontanicznie krystalizującej się nieregularności potęguje się w czasie. Prawdopodobieństwo dodania nowego połączenia do węzła „silnego”, o dużej liczbie relacji, jest bowiem znacznie większe niż w przypadku węzła „słabego” - o aktualnie mniejszej liczbie powiązań.
Gdy odnieść wyniki Barabasiego do sieci o charakterze społecznym, do relacji pomiędzy ludźmi, to potwierdzają one potoczną intuicję na temat liberalnej koncepcji stanu naturalnego. Mówią, że wolne podmioty rozumiane na sposób sieciowy z natury rzeczy nie mają w niej równego statusu. Jedne zdobywają wyraźną przewagę, inne pozostają w obszarach średniej, a jeszcze inne znowu są wyraźnie poniżej tego poziomu. A więc ich waga, czytaj - wartość w sieci, tworzona poprzez wzajemne odniesienia, jest pewnym konstruktem w którym każda wartość rozgrywająca się w relacji bezpośredniej jest potwierdzana i podbijana poprzez inne relacje nadające danemu elementowi wagę. Ludzie w takiej analizie sieciowej są więc tym czym liczba powiązań z innymi elementami sieci. Ich waga jest wprost proporcjonalna do ilości połączeń łączących ich z innymi jednostkami. Ta waga z definicji nie jest równa.
Okazuje się więc, że wolny, spontanicznie samoorganizujący się system jest całkowicie nieegalitarny. Powstają w nim naturalne hierarchie, centra, węzły, zgrubienia, elity, które mają tendencję do samoodtwarzania i potwierdzania zakresu swej dominacji. Wejście w sfery wyższe powoduje natychmiastową tendencję do stałego samopotwierdzania poprzez multiplikację wzajemnych odniesień i dostęp do narzędzi, które dają możliwość potęgowania tych multiplikacji.
Grupa tych wykrystalizowanych, potęgowo się rozwijających węzłów tworzy elitę takiej sieci społecznej. Elita ma przy tym problem z samoodtwarzaniem się. Cierpi na stopniową atrofię, banalizację sukcesu i niemożliwość oparcia mechanizmu powielenia na prostych więzach grupowych i rodzinnych. Dlatego dążące do reprodukcji warstwy wyższe uruchamiają kanały dopływu nowej krwi – głodnych powodzenia nuworyszów, którzy dostarczają elitom potrzebnej energii i entuzjazmu. Taki samoodtwarzający się system dopuszcza przy tym tylko taką wymianę, która jest dla niego niewinna. Blokuje taką, która mogłaby zagrozić aktualnym hegemonom. W systemach o nieskanalizowanych ścieżkach wymiany zawsze powstaje zagrożenie rewolucyjne.
Wolna gra spontanicznie tworzących się centr i peryferii może prowadzić do zdestabilizowania takiego systemu przez ludzi albo uważających się za pokrzywdzonych w tej grze albo z natury rzeczy odmawiających udziału w podejrzanym systemie wzajemnego żyrowania statusu.
Zagrożenie może przy tym mieć co najmniej dwa źródła: albo jest to brzydki resentyment przegranego i pochodzący stąd potencjał agresji, albo odrzucenie wartości napędzających samoodtwarzanie się elit polegające na całkowitym zanegowaniu rządzących tym światem reguł. Konsekwencją tej drugiej postawy wstrętu - także estetycznego – wobec ustanowionych reguł społecznej wspinaczki jest także potencjał rewolucyjny.
W obu przypadkach jednak podstawowym napędem postaw antysystemowych jest narastające i pogłębiające się w miarę hierarchicznej samoorganizacji sieci rozwarstwienie. Silni stają się więc coraz silniejsi, a słabi coraz słabsi, co może skutkować (i skutkuje zresztą) terrorem symbolicznym.
Ten naturalny proces narastania rewolucyjnego potencjału w społeczeństwach o zbyt darwinistycznych mechanizmach społecznych było od dawna poddawany łagodzeniu, a nawet poddawany łagodzeniu być musi, przez odpowiednie bezpieczniki kulturowe.
Społeczna interpretacja tego odkrycia o naturalnym, spontanicznym procesie strukturowania się sieci jest więc pytaniem o odwieczny problem zapewnienia stabilności takiego samoorganizującego się układu kiedy zostało w nim zachwiane uzasadniające nierówność tabu religijne lub kastowe.
W kulturze europejskiej wypracowano dwa rodzaje takich bezpieczników. Jednym jest religia, która dzięki swej eschatologicznej sile jest w stanie zapewnić, że obowiązujące tu i teraz hierarchie są tylko hierarchiami przejściowymi, a prawdziwe pojawią się dopiero w perspektywie wieczności.
Drugim takim bezpiecznikiem jest kultura, która próbuje tworzyć systemy „tu i teraz” pozwalające na zorganizowanie „raju na ziemi”. Oparte są one o pewne, „naturalne” predyspozycje altruistyczne odkryte ostatnio przez kognitywistykę. Jej osiągnięcia pokazują, że w mózgu, zapewne w wyniku ewolucji, wytworzył się naturalny mechanizm altruistyczny, który nakazuje nam zrezygnować z uprzywilejowanej pozycji na rzecz innych. Powoduje to naturalny dla nas mechanizm empatii, który z mowy ciała oraz mimiki twarzy pozwala nam wywnioskować stany wewnętrzne, które za tym stoją i je empatycznie odbierać. W takich sytuacjach mają, zdaniem kognitywistów, uaktywniać się neurony lustrzane, które odpowiadają za mechanizmy wczucia i rozumienia emocji drugiej osoby. Dzięki temu pojawia się litość i potrzeba działania na rzecz innych.
Le Corbusier jako przypadek
Spójrzmy więc na postać le Corbusiera z zarysowanej powyżej społecznej i epistemologicznej perspektywy. Podstawowym dokumentem, który pozwala na przeanalizowanie społecznych motywacji jego działania jest Karta Ateńska. W początku XX wieku w większości dużych miast warunki mieszkalne stawały się coraz gorsze. Na skutek uprzemysłowienia wzrosło zanieczyszczenie środowiska, robotnicy pracowali w niezdrowych warunkach. Ubogie warstwy społeczne zamieszkiwały ciasne śródmiejskie dzielnice, silnie przeludnione i zdaniem autorów Karty stanowiące nieludzkie warunki życia. Karta analizowała środowisko mieszkaniowe wielkich miast i proponowała radykalne rozwiązania. W sensie formalnym karta składa się z analizy aktualnej sytuacji, postulatów oraz zasad strefowania urbanistycznego.
Analiza
W części analitycznej, opisującej aktualny w momencie powstania stan Karta zawierała następujące stwierdzenia:
Strefowanie funkcjonalne planów miast stanowiło jedną z głównych idei Karty. Poszczególne funkcje mieszkania, pracy i wypoczynku powinny być rozdzielone pasami zieleni i połączone osiami komunikacyjnymi.
Dla miast proponowano następujące strefowanie:
Duża gęstość zabudowy miała być osiągnięta poprzez wznoszenie mieszkalnych wysokościowców.[1]
W dokumencie tym mamy więc wskazanie pewnego problemu społecznego, który domaga się rozwiązania. Jego główna teza mówi o tym, że w dziedzinie mieszkalnictwa interesy prywatne i ekonomiczne dominują nad interesem wspólnym. Skutkiem tej nierównowagi jest opłakana sytuacja mieszkaniowa robotników. Lekarstwem na to miała być urbanistyczna zasada strefowania, a przede wszystkim zastosowanie nowoczesnej techniki w budownictwie i uprzemysłowienie produkcji domów. " Architektura nie może zależeć od dobrej woli robotników na placu budowy. Architektura musi wyzwolić się ze średniowiecznego systemu budowania. Konstrukcje domów muszą być wykonywane w wielkich fabrykach, tam, gdzie jest możliwa dokładna kontrola jakości. Ogromna część procesu budowy powinna odbyć się na sucho z zastosowaniem naturalnych i sztucznych materiałów, a dom powinien być montowany na miejscu z gotowych elementów. Wielki przemysł musi opanować budownictwo...". - marzył Le Corbusiere.
Temu uprzemysłowieniu służyły postulaty architektury mieszkaniowej:
Największą karierę zrobiła przy tym dewiza "dom - maszyną do
mieszkania". Dom upodabnia się do maszyny poprzez standaryzację i
uprzemysłowienie jego produkcji, dobre wyposażenie i łatwą obsługę. Wszystko
dla komfortu fizycznego i psychicznego użytkownika. Le Corbusier porzucił więc
system metryczny jako zbyt abstrakcyjny i zastąpił go "Modulorem",
czyli proporcjami, wyznaczonymi przez stojącą postać ludzką (183 cm) i tą samą postać z
podniesioną ręką (226 cm)
– anegdota mówi, że były to standardowe wymiary ówczesnego, amerykańskiego
policjanta. Wszystkie wymiary mieszkania i domu były wypadkową stosowania tego
modułu. Postulowano uprzemysłowienie budownictwa. Elewacje domów miały pozostać
w surowym betonie. Bez kosztownych tynków i okładzin. W osiedlu takich domów
pomyślał o wszystkim: o ukrytych w zieleni zacisznych miejscach dla matek z
dziećmi; o bezpieczeństwie przechodniów, łącząc poszczególne bloki zawieszonymi
ponad jezdniami galeriami itp.
Przestrzenna jednostka mieszkaniowa
Polska wielka płyta narodziła się w latach 40 i 50-tych ubiegłego wieku. Po
drugiej wojnie światowej pozostały ogromne moce w przemyśle betonowym. Do tego
doszły potrzeby mieszkaniowe w zburzonych miastach. Nic więc dziwnego, że
pomysły Le Corbusiera i modernistów trafiły na podatny grunt. Osiedle mieszkaniowe
miało stać się obszarem wcielenia w życie idei produkcji masowej. Miała służyć
temu standaryzacja bryły i technologii. Kiedy dołożyć do tego
"normatywy" mieszkaniowe sformułowane w latach 50 i 60, można było
zająć się "produkcją" mieszkań dla mas migrujących do wielkich
zakładów przemysłowych budowanych na obrzeżach miast. To przemysłowe podejście do architektury
mieszkaniowej przejawiało się także w "maszynowym" języku używanym do
opisu tego zjawiska. I tak człowiek stał się użytkownikiem, rodzina - jednostką
społeczną, dom - przestrzenną jednostką mieszkaniową lub blokiem. Nie budowano
też sklepów, ale pawilony, ani nawet ulic tylko ciągi pieszo - jezdne.
Nieprzewidziane skutki
Losy pomysłów Le Corbusiera dokładnie odpowiadają tezom epistemologii ewolucyjnej. W nowych, rozrzuconych po obrzeżach osiedlach już raz wyalienowani ze swojego naturalnego otoczenia robotnicy alienowali się jeszcze dodatkowo. Zagubiono istotny element budowy tożsamości, jakim jest centrum. W planowanych przez modernistów zielonych enklawach spokoju zagnieździły się prostytutki. W galeriach pojawili się złodzieje i zboczeńcy, którym bezkolizyjny i świetnie rozplanowany system komunikacji pieszej pozwalał zniknąć w labiryncie osiedla. Na zielonych podwórkach można głównie znaleźć ławeczki obsadzone przez ogolone głowy. Mieszkańcy warszawskich osiedli na dźwięk nazwiska Oskara Hansena zamiast wyrazów wdzięczności raczej rzucają mięsem. Nie dają się przekonać do klasztornej, minimalistycznej estetyki i wielopiętrowych luksusów z sąsiadem na głowie.
Jednym z ważnych czynników, które zdecydowały o porażce budownictwa wielkopłytowego były także wady wykonawstwa oraz niska jakość materiałów budowlanych dostarczanych na plac budowy.
Na podstawie tej analizy można więc pokusić się o tezę, że zrealizowana utopia to zła utopia, a jedyna dobra utopia to ta, która pozostała na papierze, jak czysto intelektualny, krytyczny punkt odniesienia służący do udoskonalania systemów tworzących się ewolucyjnie. W przypadku urbanistyki i architektury ta nauka zaowocowała ideami odejścia od racjonalizmu i koncepcjami projektowania procesowego i opartego o diagramy. Co do estetyki raczej widać, że zimna, ascetyczna prostota bardziej sprawdza się w przypadku architektury luksusowej. Robotnicy wolą coś ciepłego.
Krzysztof Sołoducha
Zobacz: Niewolnicy niepewności
Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
14 marca 2025 roku w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku ogłoszone zostały wyniki konkursu na koncep ...
Weź udział w Plebiscycie Polska Architektura XXL 2024 i oddaj swój głos na najlepszą realizację arch ...
Pod pojęciem HoReCa w architekturze kryje się wszystko, co wchodzi w zakres usług oraz działań aranż ...
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała...
„Wsi spokojna, wsi wesoła...”...
Rewitalizacja, odpowiadając na...
O zarządzaniu projektami i pro...
ZOBACZ WSZYSTKIEStrona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...
Komentarze
Zaloguj się, aby dodać komentarz