Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera


Czy architekci powinni zbojkotować chiński rynek?

 

Czas czytania: ~ 7 min


Czy architekci powinni zbojkotować chiński rynek?

 

ZPnCGTr3vZ2t2juTV9YhhAZV5pAITWWGJdTr7JuPsa60tuzKV2oCogbBZyYa_cctvchina.jpg
Po wybuchu powstania w Tybecie słynni architekci tacy jak Daniel Libeskind, Christoph Ingenhoven czy Wolf Prix apelują o zaprzestanie wykonywania projektów dla chińskiego reżimu. Inni, np. Albert Speer, twierdzą, że architekt to tylko usługodawca, a nie stróż moralności. Kto ma rację? Nawet najgorszy despota może zrobić dla świata coś pożytecznego. Ma władzę, pieniądze, najczęściej odczuwa też wielką potrzebę zapisania się w historii ludzkości. Spełnia więc wszelkie warunki, których wymaga się od doskonałego budowniczego. Bez ingerencji tyranów i dyktatorów dziedzictwo kultury światowej bardzo by zubożało. Nie moglibyśmy podziwiać egipskich piramid, rzymskiego Koloseum ani francuskiego Wersalu. A w Chinach nie powstałyby wszystkie ekstrawaganckie budowle, które dziś nadają temu państwu wyjątkowo kosmopolityczny charakter. Tak niezależnie, szybko i potężnie jak w Państwie Środka nie buduje się nigdzie na świecie. Dlaczego więc niektórych architektów gryzie sumienie, gdy przyjmują zlecenia z Pekinu? Chiny chcą się zmieniać, chcą się otworzyć, a rozwój architektoniczny może tylko przyspieszyć zachodzące w tym kraju przemiany. Właśnie w ten sposób myślało wielu z nas - do czasu, gdy usłyszeliśmy tragiczne wiadomości z Tybetu. Od tej chwili wielu architektów apeluje o bojkot chińskiego rynku. W ostatnich tygodniach nawet wielkie sławy świata architektury jak Wolf Prix, Daniel Libeskind czy Christoph Ingenhoven odwracają się plecami od Państwa Środka. Twierdzą, że nie chcą pracować dla rządu, który nie szanuje praw człowieka, a wznosząc nowe budowle braliby na siebie w pewien sposób część odpowiedzialności. Nie da się oddzielić architektury od ludzkiej moralności. Zdarzają się jednak również tacy architekci, którzy w tej dyskusji stoją po drugiej stronie. Należy do nich na przykład Albert Speer, którego ojciec był pierwszym budowniczym Hitlera. Speer prowadzi we Frankfurcie nad Menem cieszące się dużym powodzeniem biuro architektoniczne. Nie odrzuca propozycji z krajów niedemokratycznych. "W naszej pracy to obojętne, czy na czele państwa stoi dyktator, monarcha czy demokratycznie wybrany rząd" - mówi. Jego zdaniem architekt to przede wszystkim "usługodawca". Moralne dylematy architektów I czyż nie ma racji? Skąd biorą się te wszystkie moralne wątpliwości? Jeśli trzeźwo spojrzymy na całą sprawę, dojdziemy do wniosku, że architekt to biznesmen, który po prostu prowadzi swój interes. Nie handluje bronią ani narkotykami, ale sprzedaje własne projekty - tak jak sprzedaje się samochody czy wyroby jubilerskie. Nikt od producenta samochodów ani od jubilera nie oczekuje przecież, że ten zacznie nagle mieć wyrzuty sumienia z powodu pieniędzy zarobionych na handlu z Chinami czy innymi autokratycznymi państwami. Dlaczego więc mamy oczekiwać tego od architektów? Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest prawdopodobnie fakt, że budynek to jednak coś zupełnie innego niż luksusowy samochód czy droga biżuteria. Wszystkie te trzy elementy mogą być ozdobą wielkiego władcy, każdy z nich jest symbolem władzy. Lecz tylko o architekturze możemy powiedzieć, że znaczy coś dla ogółu, a jej egzystencji nie można sprowadzić tylko do zaznaczenia wysokiej pozycji jednostki w hierarchii społecznej. Architektura zaopatruje kraj nie tylko w pomieszczenia użytkowe, ale również tworzy codzienną rzeczywistość. Wypełnia sensem wizualny obraz państwa. Jest fundamentem, podporą, filarem obowiązującego systemu. I chociażby z tej przyczyny - jak twierdzą wzywający do bojkotu - żadnemu architektowi nie wolno zlekceważyć ustroju, dla którego pracuje. Jednak również architekci-buntownicy mają problem z wyznaczeniem dokładnej granicy, bo tak naprawdę chyba żaden z nich nie potrafi określić, w którym momencie ich praca zaczyna wykraczać poza ramy tego, co słuszne. Kiedy architekt staje się współwinny? Czy wolno projektować dla na wpół demokratycznej Rosji? A dla autokratycznych Emiratów Arabskich? Czy przyjąć zlecenie ze Stanów Zjednoczonych nie zważając na więzienie w Guantánamo? Czy - polemizując - architekt powinien najpierw skontaktować się z Amnesty International, zanim zgłosi się do zagranicznego konkursu? Jak widać również w przypadku architektury kwestia moralności jest niezwykle zawiła. Bardzo trudno jest też znaleźć odpowiedź na pytanie, kiedy i w jakich okolicznościach architekt rzeczywiście zaczyna odgrywać rolę poplecznika i gloryfikatora władcy. Czy dopiero wtedy, gdy wzniesie dyktatorowi pomnik? A może wystarczy zbudować w jego kraju most lub drogę? Architektura to nie tylko tło W przypadku Chin odpowiedź jest prosta. W ostatnich latach rząd w Pekinie zaangażował wyjątkowo wielu renomowanych architektów z Zachodu. Pracować nad architektonicznym wizerunkiem Chin mają między innymi Rem Koolhaas oraz Ole Scheeren, którzy otrzymali zadanie zaprojektowania prześmiesznie pozakrzywianej bramy wieżowca państwowej stacji telewizyjnej CCTV. Jacques Herzog i Pierre de Meuron odpowiedzialni są natomiast za nowy, gigantyczny stadion olimpijski.vKalkulacje Pekinu są klarowne - strojąc się w awangardę rząd pragnie zademonstrować swoje otwarcie na świat. Najwspanialsze budowle na ziemi powstają dziś właśnie w stolicy Chin i wszyscy koniecznie muszą to zobaczyć. Architektom można by więc rzeczywiście zarzucić, że nowy stadion pomaga ukryć nieprawości państwa za architektoniczną kokieterią lub że projekt drapacza chmur CCTV to wyraźny znak otwarcia na świat stacji telewizyjnej, która w rzeczywistości napędza machinę chińskiej propagandy i od początku powstania w Tybecie rozgłasza o nim same kłamstwa. W każdym razie każdy, kto stawia architekturze takie zarzuty, umniejsza jej rolę. Czyni z niej sługę, który spełnia wszelkie zachcianki władcy i ostatecznie staje się odbiciem jego siły i potęgi. Podążając tym tokiem myślenia doszlibyśmy do wniosku, że architektura to tylko kulisy, scenografia, na tle której wielki władca odgrywa swoją życiową rolę. Jednak dobra architektura to coś więcej. Architektura w najlepszym wydaniu ocieka metaforycznym znaczeniem, a jej siła oddziaływania jest tak ogromna, że przytłacza zamiary panującego. Jest zarówno użytkowa, jak i uduchowiona. Z jednej strony służy władzy, a z drugiej sprytnie się jej wymyka. Zarówno stadion olimpijski jak i budynek telewizji ukazują tę dwojaką naturę architektury. Mogą one, co prawda, nadać państwu trochę splendoru, ale nigdy nie będą ślepo hołdowały poczynaniom chińskiego rządu. Obydwie budowle nie mają jednoznacznej wymowy, a Pekin w ostatnim czasie nie cieszy się powszechnym szacunkiem na świecie. Wiele osób twierdzi, że nowe obiekty za bardzo odchodzą od chińskiej tradycji. Ich moc oddziaływania jest zbyt nikła, aby potwierdzić wyobrażenie Państwa Środka o samym sobie, nie mają siły wznieść się ponad współczesną rzeczywistość. Projekty te poszukują raczej nowych form wyrazu dla "kolektywnego ja". I ten, kto wierzy, że pomieszczenia, obrazy czy formy architektoniczne w ogóle mogą mieć jakikolwiek wpływ na naszą wizję świata, będzie widział w każdej budowli coś więcej niż tylko tło dla władzy. Jednakże wciąż zbyt mało wiemy o tym, jak architektura oddziaływuje na człowieka. Jakie uczucia w nas wyzwala? W jaki sposób wpływa na nas? Byłoby więc absurdem, gdyby architekci przestali rozpatrywać propozycje z punktu widzenia etyki i ślepo przyjmowali każde dyktatorskie zlecenie. Nawet jeżeli projekt miałby ogromną wartość artystyczną, nic nie usprawiedliwi budowy mauzoleum dla tyrana czy więzienia dla więźniów politycznych. Architektura sama w sobie nie jest bowiem jeszcze sztuką, jest też celem. Pozostaje ściśle powiązana ze społeczną rzeczywistością i w żaden sposób nie może przed nią uciec. Ten stan rzeczy sprawia więc, że jest ona czymś przerażającym, ale też pięknym. Źródło: Die Zeit

Podepnij swój artykuł

Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

tagi

Piękno w prostocie – hala w Książu Wielkopolskim
Piękno w prostocie – hala w Książu Wielkopolskim

W rozstrzygniętej niedawno 5. edycji Nagrody Architektonicznej Województwa Wielkopolskiego NAWW hala ...

Funkcjonalny dom dla dużej rodziny
Funkcjonalny dom dla dużej rodziny

Funkcjonalność i prostota formy.Tak w skrócie można określić dom dla rodziny z trójką dzieci, któreg ...

E-konferencja Akustyka w architekturze. IV edycja.
E-konferencja Akustyka w architekturze. IV edycja.

Zmiana hałasu w dźwięk to jeden z ważniejszych aspektów pracy architektów podczas procesu projektowa ...

KOMENTARZE
Komentarze
Brak komentarzy
Zaloguj się, aby dodać komentarz

Opinie
ZOBACZ TAKŻE

PRACA:
Zatrudnię
  • Zatrudnię

Nie przegap okazji!!!

zapisz się do naszego newslettera