Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera


Afirmacja przypadku

 

Czas czytania: ~ 11 min


4JG4NpX0vuvMPCmCRnoZm4pYTeFyNKtpnFnGZUa2JbbTMnt3lo0nEpgzgnxn_cloud1.jpg
Architektura jest sztuką specyficzną, bo najsilniej ze wszystkich dziedzin twórczości osadzoną w kontekście społecznym. Powstaje jako efekt spotkania i współpracy sztabu specjalistów, bez względu na przeznaczenie ma służyć ludziom, jest przez nich nieustannie eksploatowana i – kształtując środowisko ich życia – przekształcana. Nie da się jej wypreparować z otoczenia, zamknąć w muzealnym „white cube”. Jest zależna od ludzi i – z drugiej strony – ludzie są zależni od niej. Ten komplikowany system wzajemnych zależności, powiązań i interakcji stał się tematem przewodnim tegorocznej, dwunastej międzynarodowej wystawy na Biennale Architektury w Wenecji. Kazuyo Sejima – pierwsza kobieta, której powierzono przygotowanie tej prestiżowej ekspozycji – zaproponowała skupienie się właśnie na „ludzkim” aspekcie architektury. Początek XXI wieku to czas poważnych zmian kulturowych, ekonomicznych, technologicznych i społecznych. Inaczej wyglądają też relacje miedzy ludźmi, które na coraz większą skalę przenoszą się w sferę wirtualną. Architektura, która zawsze była wyrazem zbiorowej świadomości i fizycznym odzwierciedleniem ewolucji stylu życia, nie pozostaje na te procesy obojętna. W założeniu Sejimy wystawa na weneckim Biennale Architektury ma pomóc w przewartościowaniu roli architektury oraz odkryciu jej możliwości wyrażania i – być może – generowania nowego stylu życia. Drugim aspektem, który chciała poruszyć kuratorka-architekt jest stosunek architektów, artystów i inżynierów do przestrzeni jako medium, za pomocą którego wyrażają swoje myśli i idee. Dlatego każdy z 46 zaproszonych przez nią twórców miał do dyspozycji fragment przestrzeni ekspozycyjnej w Palazzo delle Esposizioni i Arsenale dla własnych, niezależnych działań. W efekcie wystawa stała się niejednorodnym, trudnym do ogarnięcia zbiorem różnych punktów widzenia, pomysłów i obiektów. Z jednej strony daje to wrażenie niekonsekwencji i chaosu, z drugiej jednak można się zastanowić, czy właśnie poprzez swoją niespójność i różnorodność wystawa nie stała się najlepszym obrazem relacji ludzi i architektury. Przestrzeń, w której funkcjonuje człowiek nie jest przecież homogeniczna. Spotyka się w niej niezliczona ilość zjawisk, interakcji, potrzeb i oczekiwań, ścierają się idee i poglądy. W założeniu Sejimy wystawa ma dać ludziom możliwość doświadczenia tej wielorakości, złożoności i zmienności. W tym kontekście hasło „People meet in architecture” należy odczytywać nie tyle wprost, jako „ludzie spotykają się w architekturze”, ale raczej jako refleksję nad wielopłaszczyznowym doświadczaniem architektury i przestrzeni. Temat, jaki wskazała Kazuyo Sejima, jest niezwykle pojemny, czego nieuniknionym efektem musiała być różnorodność prac, w przypadku których czasami trudno uchwycić związek z przewodnią myślą wystawy. Znalazły się na niej zarówno obiekty, w których odczytana została dosłownie – jako prezentacja budynków, w których toczy się życie i spotykają ludzie, jak i futurystyczne wizje architektury, będące próbą odpowiedzi, jak może ona wyglądać w przyszłości. Pojawiły się w końcu instalacje, które wykraczają poza tradycyjne postrzeganie i prezentowanie architektury, traktując wieloznaczność tematu jako okazję do działań z pogranicza architektury i sztuki, czy wręcz poezji.
R3MNKw42BIqIuVMHHbCmXNzLoArIwk0oTGQNdfK22Fmjl3eE0uJQyh1Ruz24_clouds2.jpg
Do najciekawszych prac należą bez wątpienia te, których autorzy zdecydowali się na eksperymentowanie ze zmysłowym odbiorem przestrzeni. Wykorzystując niematerialne „narzędzia”, takie jak dźwięk i chmury, a także wodę, odrzucają racjonalne analizowanie na rzecz odczuwania (a więc de facto tego, co bliższe jest „zwykłym” odbiorcom architektury). Autorzy instalacji „Cloudspaces” – projektanci z Tetsuo Kondo Architects – postanowili spełnić odwieczne marzenie człowieka o spacerowaniu w chmurach. Wijąca się w górę rampa prowadzi widzów na wysokość ponad czterech metrów, prosto w sztucznie wytworzone obłoki, które sprawiają wrażenie niemal namacalnej, gęstej substancji. Spowita przez nie pochylnia, która wydaje się być pozbawiona podpór oraz znikające i wyłaniające się z gęstego oparu postacie tworzą scenerię rodem z marzeń sennych. Niezwykłych, zmysłowych doznań dostarcza również instalacja muzyczna Janet Cardiff – „Forty Part Motet”. „Tworzywem”, z jakiego została skonstruowana, jest nagranie chóru katedralnego z Salisbury wykonującego renesansowy chorał „Spem in alium” Thomasa Tallina. Cardiff odwróciła typową sytuację odbioru koncertu, podczas którego słuchacz siedzi na wprost wykonawców i przeniosła go w sam środek chóru. Czterdzieści oddzielnie zarejestrowanych głosów słyszanych z czterdziestu odpowiednio ustawionych głośników wypełnia przestrzeń stopniowo narastającym, pulsującym dźwiękiem, który zdaje się nabierać materialnego, architektonicznego kształtu.
Olafur Eliasson z kolei w swojej dynamicznej instalacji wykorzystał światło i wodę lejącą się z zawieszonych u sufitu węży. Dzięki stroboskopowemu światłu jej strumień zostaje na ułamek sekundy zatrzymany w ruchu, jakby zamrożony, tworząc pozornie statyczny kształt – rzeźbę wodną, po czym pogrążony w ciemności spada z pluskiem na pokrytą gumą podłogę, rozpryskując się na drobne kropelki wypełniające powietrze chłodem i wilgocią. W grupie poetycko-artystycznych obiektów sytuuje się również praca, która otrzymała Złotego Lwa jako najlepsza instalacja na głównej wystawie tegorocznego biennale – „Architektura jak powietrze: studia dla château la coste”. Jej autorem jest Junya Ishigami, architekt znany z dążenia od dematerializacji architektury i znoszenia barier między nią a światem zewnętrznym. W jego eterycznych budynkach architektura praktycznie „rozpływa się” w otoczeniu, staje się powietrzem. Zacierają się granice między przestrzenią i konstrukcją, światłem a materią (świetnym tego przykładem jest zaprojektowany przez niego budynek KAIT Workshop dla Instytutu Technologicznego w Kanagawa). Na biennale Ishigami zbudował „przezroczysty” dom z niezwykle cienkich, niemal niewidocznych prętów, które wyznaczyły zarys budynku. Doprowadzona do ekstremalnej lekkości i transparentności konstrukcja runęła, ostatecznie eliminując granice między „wnętrzem” i „zewnętrzem”, dając wyraz romantycznemu dążeniu do nieosiągalnego ideału i przekraczania granic niemożliwego.
Te kilka przykładów pokazuje, że w wystawach architektonicznych coraz częściej odchodzi się od prezentacji budynków i projektów. Jakby architekci – zmęczeni codziennym obcowaniem z twardą rzeczywistością konstrukcji, liczb i materii – chcieli pokazać, że są też artystami, którzy działają w sferze idei. Nie zabrakło jednak i bardziej tradycyjnych ekspozycji, poświęconych architekturze sensu stricte. Osobną salę miał na przykład do dyspozycji Toyo Ito, który wykorzystał ją do zaprezentowania jednego ze swoich najnowszych projektów – gmachu opery w Taichung na Tajwanie, modele swoich szkół oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (jedyny polski akcent na wystawie) przedstawił także Christian Kerez. Spora reprezentacje budynków użyteczności publicznej, które z założenia służą spotkaniom ludzi i wprost odpowiadają na hasło wystawy, nie powinna dziwić. Znalazło się wśród nich także Rolex Learning Center zaprojektowane przez SANAA dla Ecole Polytechnique Fédérale w Lozannie. W poświęconym mu filmie 3D „If Buildings Could Talk…” w reżyserii Wima Wendersa, do widzów przemawia „głos” budynku, opowiadając o sobie łagodnym, kobiecym głosem. Z filmu, który trudno jest traktować zupełnie poważnie, wyłania się idylliczny obraz doskonałej architektury pełnej harmonii i światła, miejsca, gdzie ludzie są szczęśliwi, a czas płynie sielankowo. I choć jest to obraz niewątpliwie bardzo plastyczny, wręcz poetycki i liryczny, to pojawia pewien zgrzyt – w gruncie rzeczy obraz Wendersa jest bowiem reklamową laurką (zresztą powstał przy wsparciu firmy Rolex, głównego mecenasa budynku), nawet jeśli stworzoną z przymrużeniem oka. I nie byłoby w nim nic złego, gdyby nie fakt, że przedstawiany jest na wystawie, której kuratorką jest współprojektantka obiektu.
Vo3upwLCoyETUY4BVG8iLGLbxYXaC3vHmAjPWjbVq9OOWQ8dbEO8anml0GOY_obrist.jpg
Znamiennym przykładem, jak skrajnie różne pomysły na ujęcie wiodącego tematu wystawy mieli architekci są dwie sąsiadujące z sobą prace – pracowni R&Sie(n) Françoise Roche z jednej oraz Hansa Ulricha Obrista i Karen Marty z drugiej strony. Pierwsza – „Isobiot®ope” czyli „budynekktórynieumieranigdy” – sytuuje się wśród futurystycznych wizji będących próbą odpowiedzi na pytanie, jak architektura może wyglądać w przyszłości, w nowych warunkach środowiskowych i społecznych. Architekci wyszli z założenia, że w nowej rzeczywistości szeroko pojęte „spotkanie” przestanie być czymś bezpiecznym i przyjemnym, a stanie się nieustanną konfrontacją z nieznanym, dziwnym i ryzykownym, z nowymi okolicznościami, w których przyjdzie nam żyć. Snują więc mroczną (dosłownie) wizję świata, w której człowiek będzie musiał się zmierzyć z życiem w ciemności, żeby ograniczyć ilość zanieczyszczeń emitowanych do atmosfery podczas produkcji energii elektrycznej. Znacznie ciekawsze jest jednak bardziej „przyziemne” i dosłownie rozumiane spotkanie, które zaproponowali Hans Ulrich Obrist i Karen Marta. Ich wystawa jest prezentacją kilkudziesięciu wywiadów nagranych podczas 24-godzinnego maratonu, który odbył się w 2006 r. w Serpentine Pavilion zaprojektowanym przez Rema Koolhaasa oraz rozmów przeprowadzonych z uczestnikami 12 Międzynarodowej Wystawy Architektonicznej na Biennale w Wenecji. By nadać tym spotkaniom bardziej osobisty wymiar, widz ogląda je siedząc „oko w oko” z architektami, zyskując na chwilę wyłączność na kontakt z twórcami znajdującymi się po drugiej stronie szklanego ekranu.
tIzzxmyNj4adfBL703QBW58XBGnlPkXGynnnVEPncfE2CIeF5rdcHE2gyUqi_oma1.jpg
Najbardziej absorbującą częścią wystawy jest ekspozycja przygotowana przez OMA – Preservation – poświęcona problemowi zachowania dziedzictwa architektonicznego (można się pocieszyć, że pozostaje on nierozwiązany nie tylko w naszym kraju). Podzielona na dwie odrębne części, z których pierwsza prezentuje szeroki wachlarz projektów biura Koolhaasa w różnym stopniu związanych z zagadnieniem konserwacji – od Parlamentu Holenderskiego przez Zollverein w Essen i willę w Bordeaux po petersburski Ermitaż i Chińskie Muzeum Narodowe – a także „pamiątki” z przeszłości w postaci mebli z Munich Haus der Kunst, który OMA restaurowało w 2008 r. Drugie pomieszczenie zaś poświecono refleksji na temat stosunku do zachowania architektury w XX i XXI wieku. Architekci zwrócili uwagę na kilka ważnych zagadnień, między innymi problem „czarnej dziury” konserwacji, czyli niszczenia obiektów architektonicznych, które uznano za niewygodne ze względu na ich podłoże polityczne i historyczne, a także nie zawsze dobre w skutkach tendencje do obejmowania ochroną coraz większych obszarów naszej planety. Podjęli temat podstawowych zasad regulujących, co powinno zostać objęte ochroną, a co nie i w końcu sformułowali nowe wyzwanie współczesnej konserwacji – „zachowanie przyszłości”, czyli konieczne przesunięcie akcentu z działań koncentrujących się na przeszłości na tworzenie perspektyw ochrony obiektów w przyszłości. Wystawa OMA jest jedną z nielicznych na tegorocznym biennale, które stawiają konkretny i jasno określony problem i starają się poddać go rzetelnej analizie, a przy tym jest po prostu ciekawa. Uniwersalne przesłanie, niezwykle prosta i nie siląca się na spektakularność forma, konsekwentnie oraz logicznie prowadzona narracja sprawiają, że wystawa na długo zatrzymuje zwiedzających, potwierdzając zarazem słuszność decyzji o przyznaniu Złotego Lwa za całokształt twórczości Remowi Koolhaasowi. Im szerszy temat, tym więcej wątpliwości, czy udało się go właściwie uchwycić. Tylko co w kontekście tegorocznej wystawy miałaby owa „właściwość” oznaczać? Postawiony przez Kazuyo Sejimę problem, odwołując się do społecznego wymiaru architektury i relacji ludzi z przestrzenią, z założenia jest pełen wątków, które nie zawsze są ze sobą zbieżne czy spójne. W połączeniu z ogromną skalą przedsięwzięcia i całkowitą swobodą, jaką kuratorka dała zaproszonym do udziału w wystawie uczestnikom, musiało to dać efekt chaotycznego kolażu. I tak się stało – wystawa sprawia wrażenie przypadkowego zbioru różnych obiektów oraz mniejszych i większych wystaw, bez odgórnie narzuconej tezy. Ale czy podobna wielorakość, będąca wynikiem spotkania różnych ludzi, kultur i światopoglądów, nie jest zasadniczą cechą środowiska tworzonego przez człowieka w erze globalizacji i Internetu z jednej i pogłębiających się różnic ekonomicznych i politycznych z drugiej strony? Kształt przestrzeni, w której żyjemy, jest wypadkową działań planowanych i zupełnie przypadkowych, lepszych i gorszych interwencji, udanych i nieudanych budynków i miejsc. I w tym sensie wystawa spełniła swoją rolę – odzwierciedla efekt „spotkania ludzi w architekturze”. Efekt, którego tak naprawdę nie sposób przewidzieć ani zaprogramować. Daniela Szymczak, Wenecja
hv4ZqYZaDR2Y7gqt2vYIrHHnDySrAITvT7Mda7hYeJc9UufZE2j8tBj3ZRNA_oma2.jpg

Podepnij swój artykuł

Podoba Ci się nasza działalność ? Postaw kawę dla Grupy Sztuka Architektury!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

tagi

Drewniane biuro
Drewniane biuro

18 miesięcy ma zająć budowa drewnianego biurowca w Warszawie. Właśnie rozpoczyna się realizacja tej ...

Obiekt wielofunkcyjny w kamieniołomie
Obiekt wielofunkcyjny w kamieniołomie

Zamknięty kamieniołom w gminie Gołcza, leżącej na terenie województwa małopolskiego, zyskał nowe, ni ...

Konferencja Medycyna w architekturze. Nowe trendy w projektowaniu szpitali i obiektów medycznych II edycja
Konferencja Medycyna w architekturze. Nowe trendy w projektowaniu szpitali i obiektów medycznych II edycja

Hasłem przewodnim drugiej edycji naszej konferencji Medycyna w architekturze będzie projektowanie pr ...

KOMENTARZE
Komentarze
Brak komentarzy
Zaloguj się, aby dodać komentarz

Opinie
ZOBACZ TAKŻE

PRACA:
Zatrudnię
  • Zatrudnię

Nie przegap okazji!!!

zapisz się do naszego newslettera